Od dłuższego czasu przymierzałem się do napisania notki, która recenzuje przesłuchiwane przeze mnie płyty. Wcześniej zdarzyło mi się opisać ze dwie płyty przy notkach "Aktualnie..". Teraz jednak chodziło mi o coś więcej niż wrażenia po przesłuchaniu. Tym sposobem powstała właśnie ta notka.
3. Bad Meets Evil „Hell: The Sequel”
To miał być murowany kandydat do płyty roku. W końcu to
Eminem! Tyle, że do spółki ze starym przyjacielem Royce Da5’9’’. Płyta ma tylko
11 kawałków i serio - wszystko byłoby absolutnie cudnie, gdyby nie dwa kawałki,
które po prostu psują odbiór całości. Mam tu na myśli „A Kiss” oraz „Loud Noises”,
gdzie nasz czarujący duet niepotrzebnie wziął się za eksperymenty i poszli w
elektroniczne, nowoczesne bity a do tego nie za ciekawie zarapowali w tychże
piosenkach. Nie znaczy to oczywiście, że „Hell: The Sequel” to płyta zła, bo
jest wręcz przeciwnie.
Zarówno Eminem jak i Royce pozamiatali rapową scenę na
świecie na dobry rok i jeszcze wielu raperów nie będzie w stanie im dorównać na
każdym poletku. Bo panowie są genialni i perfekcyjni zarówno tekstowo, jak i
technicznie. Ten duet to dla mnie taki swoisty powrót do wściekłego Eminema, aż
szkoda, że Em pokusił się na przefarbowanie włosów na znany wszystkim blond
tylko na potrzeby teledysku „Lighters”,
bo jego słowa i charakter wszystkich wypowiedzi na całej płycie ma wściekły
blond.
Royce i Shady plują jadem, szydzą, są wredni i ironiczni do
granic możliwości i wytykają wszystko co można sobie oraz innym a w połączeniu
z ekspresyjnością ich wokali słuchaczom po prostu opada szczęka i nie sposób
jej pozbierać przez dobrych kilka miesięcy. Minęło dobre pół roku od wydania
płytki, a ja ciągle się jaram. Gdyby tylko nie te dwie nieszczęsne piosenki…
Najlepsze kawałki : „Above
the Law”, „Take from me”, „The Reunion” , “Fast Lane”
2. Piotr Rogucki “Loki: Wizja Dźwięku”
Bardzo długo zastanawiałem się, czy drugie miejsce powinna
zająć tegoroczna Coma, czy Roguc w wersji solo. Po długim zastanawianiu się
doszedłem do wniosku, że bliższe mi są utwory z Lokiego i więcej dla mnie
znaczą, niż „Czerwona Płyta”.
Wiele się mówiło o solowym dziecku charyzmatycznego Piotra,
przeważnie wiele złego, choć były i pozytywne opinie. Jednak większa część
fanów wolała zostać w miejscu i piętnować swojego idola za zrobienie czegoś
nowego. Za „Wizję Dźwięku” właśnie. Bo to takie mniej ostre, bo mniej
zawiłe, bo Rogucki to założył już klapki i urósł mu brzuchol (Lirycznie. Według
niektórych). A mnie tam się właśnie strasznie podoba niemal każda piosenka na
tej płycie. Irytują mnie tylko trzy „Plastry
Miodu”, ale poza tym nie ma chyba piosenki, która by dla mnie czegoś nie
znaczyła.
Pewnie większość tego nie wie, ale ja uwielbiam w muzyce jak
dana płyta coś opowiada. Zawiera jakąś historię i ogólny, większy przekaz. A
słuchacz ma do wyboru: słuchać płyty od pierwszej do ostatniej piosenki i
czerpać z całości niewymowną radość, lub słuchać poszczególnych piosenek, które
wyrwane z kontekstu płyty nie tracą na jakości i zachwycamy się nimi w niemal
równym stopniu. I właśnie to moim zdaniem jest przewaga solowej płyty nad
najnowszą Comą. „Loki” opowiada smutną i trudną historię swojej egzystencji,
jednak nie brakuje tu pozytywnych i zabawnych momentów. Zaczynamy towarzyszyć
głównemu bohaterowi (dla każdego odbiorcy może nim być ktoś inny) od fajnego
rozliczenia z życiem, otoczeniem w piosence „Wizja Dźwięku”, by
później na pewno wyjechać gdzie tylko się da („Nie Bielsko), podróżować
gwarną bandą, popijać gorzałkę na trasie po złote runo („Argonauci”), pokazać w Sopocie
gołą dupę na znak protestu („Sopot”), by zaplątać się w sobie i
zdać sobie sprawę, że już za późno na jakiekolwiek zmiany („Szatany”). Następnie
weźmiemy na własność jedną z seksualnych witaminek („Witaminki”), by po
chwili znów przystanąć i zastanowić się w samotności nad tym jak po krętych drogach
poruszać się w tej niedorzecznej poniewierce („Wielkie K”). W końcu stwierdzimy,
że ta Mała, którą spotkaliśmy na swojej drodze jest o wiele lepsza od
wszystkiego, co sami robimy i po prostu jest jedyna w całym mieście i choć
jasno stwierdzamy, że uciekniemy w którąś noc, prosimy by nie broniła nam
wierzyć… („Mała”). Po czasie stwierdzamy jednak, że zabrakło sił („Piegi
w locie”) i w przedziale drugiej klasy w samotną, tchórzliwą ucieczkę
zauważamy (bo w tej piosence słuchacz, jak i Roguc odłączają się od tytułowego Lokiego), że zapomniał zabrać swój szwajcarski nóż („Szwajcarski nóż”), bez
którego nie obronił się przed uderzającymi raz po raz chłopcami a Ruda, mgława
wstążka za horyzont mknie („Ruda Wstążka”). Naszą drogę
kończymy słysząc, że Loki nie boi się, i nie było źle a w tle leciały sączące
się uparcie dźwięki mszy, podczas gdy Loki odchodził do nieba razem z narratorem
śpiewamy mu wyćwiczonym barytonem, że nic a nic nie boimy się o jego duszę… („I’m
not afraid of Your soul” )
Podsumowując - jest to fantastyczna płyta, która zasługuje
na dogłębne przesłuchanie oraz przeanalizowanie treści, bo Rogucki to
fantastyczny śpiewający poeta.
Najlepsze kawałki:
„Mała”, „Ruda Wstążka”, „Nie Bielsko” „I’m
not afraid of Your soul”
1. Hans Solo “8”
Hansa słucham od kilku ładnych lat. Dorastałem z jego
słowami, co niektóre wryły mi się w codzienność i nie jestem w stanie od nich
odejść. Mam swoją listę złotych cytatów poznaniaka i po tej płycie śmiało muszę
powiedzieć, że lista cholernie bardzo się wydłużyła.
To chyba najdojrzalsza płyta formacji Pięć Dwa. No dobra,
formalnie to tylko (lub aż) Hans. Czyli ½ poznańskiego składu. Ale już w „Intro”
narrator podkreśla, że „Hans Solo Dębiec
- To Pięć Dwa Dębiec”. Hans od ładnych kilku lat robi porządną muzykę (bo
nie nazywałbym już tego, co tworzy tylko rapem) i tym albumem podkreśla swoją
wyjątkowość. Moim zdaniem na tym albumie nie ma wad. Jedyną wadą, ale jest to
wada raczej słuchaczy/fanów jest fakt, że ta płyta jest kompletnie przez ludzi
niedoceniona bądź olana.
Muzycznie jest to chyba najbardziej zróżnicowana płyta w
dorobku Hansa. Mamy tu trochę jazzu, trochę rocka, trochę reggae a to wszystko
skąpane w ciężkich i mocnych bitach.
Jednak u Hansa to nie muzyka, ale słowa są najważniejsze. I
tutaj absolutna rewelacja.
Hans moim zdaniem to pełnoprawny Poeta przez duże P, którego
powinno się traktować właśnie jako tego wyżej wymienionego a nie jako rapera. W
dodatku jako poetę przedstawiającego
swoją twórczość dźwiękami. Do tej płyty zawsze szanowałem Pięć Dwa, ale po „8”
jestem ich najwierniejszym fanem. Nie ma w Polsce zespołu, który może im
dorównać.
Gdyby słowa przełożyć na metry to mielibyśmy tutaj kilometry
trafnych przemyśleń i ironicznych, cynicznych wręcz obserwacji. Każdy z tych
utworów cudownie się słucha, ale co ważniejsze - po każdym słuchacz ma w głowie
miliardy przemyśleń. Strasznie to cenię.
O każdej z piosenek chciałbym coś napisać, ale strasznie
wydłużyłoby to notkę. Planuję jednak kolejny blok tematyczny odnośnie muzyki, i
chyba właśnie od „8” zacznę.
Tutaj napiszę tylko, że jest to pozycja obowiązkowa dla
wszystkich. Bez względu na wiek, płeć, upodobania muzyczne. Wiele z piosenek,
które znalazły się na tej płycie zasługuje na miano najlepszych rapowych piosenek
w Polsce, o ile nie na świecie. Tej
płyty trzeba przesłuchać w samotności kilka razy, najpierw, żeby zapoznać się z
treścią. Później, żeby zrozumieć. Następnie, żeby wyłowić kilkadziesiąt
smaczków. I jeszcze raz, dla czystej przyjemności. Nie ma możliwości, żeby ktoś
nie znalazł w tej płycie choć 2-3 piosenek, które trafią gdzieś tam, w głąb
nas.
Najlepsze
kawałki: „ZłoTo”(absolutny
majstersztyk, a takich jest jeszcze kilka), „Zmywam”,
„Babilon”, „Polak Wyjątkowy Song
0 komentarze:
Prześlij komentarz