niedziela, 5 lutego 2012 | By: Mandriell

Krótka wiadomość o tym....

…. że podróże w czasie to domena literatury.



źródło: www.empik.com


CZAS DO NEGOCJACJI. 

  
Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Co wolicie? 
Ja wybieram teraźniejszość. Jednak co zrobić, kiedy ktoś brutalnie odbiera nam to, co jest dla nas najważniejsze i ukochane w „teraz”, nie dając nam nadziei na dobre „jutro”, pozostawiając nas tylko w morzu bolesnych wspomnień z „wczoraj”? Nawet nie chcę sobie wyobrażać, bo zapewne w świecie nie z kart powieści Richarda Doetscha, nie ma na to rady.

  
Na szczęście Nick Quinn, w momencie gdy jego teraźniejszość zawala się niczym domek z kart, dostaje szansę na wyprostowanie burzliwej przeszłości, a konkretnie jednego dnia z życia - swojego, bliskich mu osób i jeszcze kilku nieznanych. Zabijają mu żonę i oskarżają o morderstwo. To wiemy. W przerwie przesłuchania otrzymuje od tajemniczego nieznajomego niezwykły przedmiot i list, który wyjaśnia, że chronometr (bo tym jest owy przedmiot)  cofa czas posiadacza o godzinę. To też wiemy. Nie wiemy tylko jak się to wszystko potoczy. A dowiedzieć się warto, bo jest naprawdę ciekawie. 
  
Już przy rozpoczęciu przygody z „13 godziną” wpadamy w wir zdarzeń. Co ciekawe, rozdziały tej opowieści odliczane są od ostatniego do pierwszego, co jest bardzo trudnym, ale tutaj niezwykle trafnym i udanym zabiegiem. Autor ani razu nie poplątał się w dość zagmatwanym świecie, żaden wątek nie budzi w czytelniku najdrobniejszych wątpliwości. Kolejnym plusem jest to, że książka napisana jest niezwykle przystępnym językiem, a postaci są tak wyraziste i  dobrze rozpisane, że pozwala to odbiorcy na bezproblemowe poruszanie się po zawiłej akcji. 
  
Przyznać muszę, że kilka razy miło się zaskoczyłem, bo myślałem, że dana postać jest tylko i wyłącznie negatywna lub pozytywna, a okazywało się, że to wszystko nie jest tak jednoznaczne. To samo dzieje się z niektórymi rozwiązaniami fabularnymi. Kiedy już przewidywałem, że dana godzina skończy się w wiadomy sposób, otrzymywałem mocny i logiczny zwrot akcji, co nakręcało mnie tylko do odkrycia, co będzie dalej. Są jednak dwa minusy, przez które zmniejszyłem ocenę tej książce. Jednym z nich jest, zbyt oczywiste pochodzenie chronometru, drugim iście amerykańskie zakończenie jednego z wątków. Poważnie, brakowało mi tylko powiewającej gdzieś w tle dumnej flagi USA. Z drugiej strony fabuła była tak skonstruowana, że nie dało się tego inaczej rozwiązać. Nie zdradzę o co chodzi, bo popsułbym Wam zabawę. Niemniej jednak to tylko drobne usterki, które nie mają aż tak dużego znaczenia dla odbioru całej książki, którą - swoją drogą - bardzo gorąco polecam. 
  

Podsumowując - Choć wiemy, że w realnym świecie nie ma szans na naprawę tego, co wydarzyło się choćby godzinę temu, lubimy poczytać o tych szczęśliwcach, którzy w całej tej niesprawiedliwości życia dostają jedną, ulotną niczym godzina z życia każdego z nas, szansę na odwrócenie złego splotu zdarzeń. Podczas lektury z ekscytacji aż pieką nas policzki, chodzimy za głównym bohaterem niczym cień krok za krokiem i trzymamy kciuki, by wszystko poszło dobrze. Bo złych zakończeń prawdziwy świat ma zdecydowany nadmiar. I czasem trzeba wlać w siebie odrobinkę nadziei i pozytywnych emocji. Za całkiem niezłe wczoraj. Za obiecujące jutro. Na dziś. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz