Świat filmowy jest mi równie bliski, jak świat
literacki. Odkąd sięgam pamięcią, uwielbiałem oglądać bajki. Jednak już jako
dziecko dość szybko przeskoczyłem na filmy, bo strasznie podobało mi się, jak
aktorzy wcielają się w rozmaite role i jak zwinnie nabierają mnie, że to, co
oglądam dzieje się naprawdę. A przecież światów, jakie otwierały się przede mną
było tyle, ile filmów w wypożyczalni mieli moi rodzice…
Jednym z pierwszych obrazów, który poruszył mnie do głębi był
słynny „Titanic” Jamesa Camerona ze świetnym duetem Kate Winslet i Leonardo
DiCaprio w rolach głównych. Niedługo po premierze na całym świecie rozpętała
się z siłą atakującej szarańczy tak zwana „Leomanią” która dopadła i mnie, i
moją rodzinę. Jako dziewięciolatek nie raz odgrywałem przed rodziną scenki z
„Titanica”, a moja mama z uporem obcinała mi włosy „na DiCaprio”, twierdząc, że
jestem do Leo niezwykle podobny. Cóż… Dziś mam dwadzieścia trzy lata i wiem, że
do DiCaprio podobny nie jestem, ale jego kunszt i podejście do aktorstwa co rusz
wprawiają mnie w podziw, dlatego gdy tylko zauważyłem, że w zapowiedziach
różnych księgarni pojawiła się biografia wyżej wspomnianego, z miejsca
zapragnąłem ją mieć.
Tym sposobem trafiła do mnie książka „DiCaprio. Tajemnica
sukcesu” napisana przez Douglasa Wighta. O biografiach dość ciężko pisze się
recenzje, ponieważ fabułą jako taką jest życie prezentowanej znanej osoby, a
styl tego, który podjął się spisania życiorysu znanej osobistości schodzi nieco
na boczny tor. Oczywiście, nadal jest to ważne, ponieważ nawet niezwykle
ciekawe życie Pana X bądź Pani Y może być opisane w tak nużący dla czytelnika
sposób, że nawet najwięksi fani mogą nie podołać niefortunnemu stylowi
biografa. Douglas Wight na moje szczęście ma jednak bardzo przyjemny w odbiorze
styl, powodując, że zlepek faktów, opinii, miejsc, dat i nazwisk czyta się
niemalże jednym tchem i z minuty na minutę coraz więcej stron trzymamy lewą
dłonią, a coraz mniej zostaje nam w prawej. Jednak, nie tylko rzetelnie
wykonana praca pana xxx xxx wpływa na szybkość lektury. Życiorys Leonardo
DiCaprio bogaty jest w zwroty akcji, upór i niewątpliwą miłość, jaką jest
aktorstwo dla tego dziś trzydziestoośmioletniego człowieka. To wszystko
sprawia, że książka jest bardzo dobrym wyborem nie tylko dla koneserów kina.
To, co podobało mi się w tej pozycji, to zupełna szczerość
autora, który bez ogródek opisuje wszelkie mniej lub bardziej niechlubne
wyskoki aktora, jego liczne romanse i problemy z ustatkowaniem się. Dzięki temu
czytelnik widzi w DiCaprio zwykłego człowieka, który na szczęście ideałem nie
jest. Nie mniej jednak mam wrażenie, że poza licznymi podbojami miłosnymi,
niczym szczególnym (w negatywnym tego słowa znaczeniu) jako gwiazda się nie
wyróżnia.
Podtytuł „Tajemnica sukcesu” nie został doczepiony bez
powodu. Książka Douglasa Wighta jest przede wszystkim notką, przedstawiającą od
kulis każdy projekt, w który zaangażował się aktor. Od starań o poszczególne
role, po opis pracy nad bardziej znanymi scenami, na opiniach współpracowników
czy recenzentów kończąc. Czytając wybrane fragmenty, trudno oprzeć się pokusie,
by prześledzić biografię aktora i samemu przeanalizować trud i zaangażowanie,
jakie włożył Leonardo w każdy ze swoich filmów. Ta książka w zręczny sposób
wydobywa to, co umyka wielu kinomanom, skupiając się na drobnych gestach,
mimice, sposobie poruszania się, czy spędzeniu kilku miesięcy życia na
prowincji RPA, by nauczyć się trudnego akcentu południowoafrykańskiego (którym
to aktor posługiwał się w „Krwawym diamencie” z 2006 roku). Jestem pewny, że po
lekturze tej ksiązki wielu zwolenników jeszcze bardziej doceni aktorstwo
DiCaprio, a ci, którzy do tej pory nie byli zbyt oczarowani jego kreacjami,
spojrzą na filmy z jego udziałem w nieco inny sposób. Cokolwiek by o nim bowiem
nie mówiono, jakiekolwiek łatki by mu przylepiono, to role, jakie wybiera, i
wyzwania które przed sobą stawia sprawiają, że należałoby jego z kolei stawić
go na równi z takimi sławami jak Al Pacino, Marlon Brando, czy Robert De Niro.
I o ile Cameron chciałby za „króla świata” uchodzić, o tyle DiCaprio nadal nim
jest i ma się dobrze!