poniedziałek, 9 stycznia 2012 | By: Mandriell

Krótka wiadomość o tym....

....jak to zawiódł mnie jeden z moich ulubionych kucharzy. 


Dziś będzie tylko recenzja, dość negatywna w dodatku. 
Po prostu stwierdziłem, że muszę się podzielić tą przykrą wiadomością z pozostałymi. 





Jamie Oliver - jeden z moich ulubionych kucharzy.
Można by rzec, że to moje guru kulinarne. Dlatego też bez wahania kupiłem jego najnowszą książkę....
"30 minut w kuchni. Rewolucyjna metoda, jak gotować smacznie i szybko."
 I muszę przyznać, że strasznie się zawiodłem.

Ta książka to kulinarna podróż przez mękę. Niby rewolucyjna metoda gotowania, która pozwala tylko (!) w 30 minut przygotować całe zestawy potraw dla przynajmniej 4 osobowej grupy. Moim zdaniem - jeśli nie masz wprawy - nie masz szans wyrobić się w te 30 minut z przystawką, zupą, głównym daniem, sałatką i deserem. To mój pierwszy zarzut.

Drugi zarzut to dość mocne ograniczenie, które nakłada autor na osoby, które z jego najnowszej książki chcą skorzystać. O tyle, o ile w poprzedniej (najlepszej moim zdaniem) jego książce "Każdy może gotować" można było modyfikować podane przepisy, dodać coś od siebie, ewentualnie coś odjąć lub zastąpić dany składnik innym, tak w "30 minut w kuchni..." Jamie nakazuje nam, aby nie modyfikować jego pomysłów oraz, żeby trzymać się ściśle wytyczonych przez niego poleceń. I tu pojawia się podstawowy problem tej książki. Większość prezentowanych zestawów dań jest wręcz piękna dla oczu, ale dla Polskiego kucharza w wielu przypadkach nie do zrobienia z powodu braku  określonych składników lub do zrobienia, pod warunkiem, że na jedną z proponowanych uczt wydamy mniej więcej równowartość trzycyfrowego banknotu. To olbrzymi minus, tym bardziej, że w jego poprzednich książkach z danego przepisu mogły się najeść spokojnie cztery osoby za jedną czwartą sumy, którą wydamy na to, co proponuje w "30 minutach w kuchni".

Ostatnim zarzutem, jaki kieruję w stronę najnowszej książki Jamie'go Olivera jest fakt, że zbyt często w propozycji na jeden wieczór (czyli przekąska, danie główne, sałatka i deser) mamy dziwne połączenia smakowe. Jak na przykład: Makaron, ziemniaki i chleb w jednym. Lub dania tylko z wykorzystaniem owoców. Rozumiem zamysł tematyczności Olivera, ale w tym wypadku traktuję to jako zwyczajny niewypał. Jedynym plusem tej książki jest to, że jeśli się uprzemy, zrobimy kilka pojedynczych dań z proponowanych zestawów, jak deser czy sałatka. Książkę ratuje fakt, że to kolejna pozycja, która jest pięknie wydana i cieszy oko. Ale co z tego, jeśli tu o gotowanie chodzi... Zdecydowanie nie polecam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz