czwartek, 15 grudnia 2011 | By: Mandriell

Aktualnie.... #2


Dzisiejsza notka jest w sumie trochę zaległa, bo nosiłem się z zamiarem napisania jej już dobre 2 tygodnie temu, ale ciągle było coś innego do roboty. Dziś jestem tak rozleniwiony, że postanowiłem coś konstruktywnego zrobić.



Muzyka:

We Were Promised Jetpacks "These Four Walls":

Ta szkocka kapela, którą poznałem dzięki Sylwii moim zdaniem naprawdę wymiata. Oczywiście ich debiutancka płyta („These Four Walls”) na pierwsze przesłuchanie wydaje się na jedno kopyto i słabo zróżnicowana, jednak co przesłuchanie zyskuje u mnie kolejne małe pluski. Dziś jest to zespół, którego płytę mogę słuchać od deski do deski i sprawia mi to wielką przyjemność. 

Zaletą tej grupy jest to, że można bez wstydu puścić ich na jakimś spotkaniu ze znajomymi jako „coś przyjemnego w tle” jak i zasłuchać się w fajnych dźwiękach na słuchawkach leżąc już w ciemnościach w łóżku. 

Kolejną zaletą tej kapeli są dość proste teksty, ale to absolutnie nie przeszkadza, a dodaje uroku. I nie wiem, ale w takich utworach jak „this is my house, this is my home” przekaz jest jasny, ale mi mocno działa na wyobraźnię i sam dorabiam sobie możliwe rozwiązania fabularne. Zupełnie też nie wiem, co jest w piosence „A half built house”, przecież to tylko wymienianie liczb, a podoba mi się cholernie i dosłownie - relaksuje mnie to. Jest też oczywiście „quiet little voices” - najbardziej znany kawałek zespołu. Doskonały utwór na pobudkę, czy leniwy poranek! 
Cała płyta jest świetna i mam nadzieję, że kolejnymi ten zespół przypieczętuje moją sympatię do ich muzyki! Polecam!


Książka:

„Pokój” Emma Donoghue

Absolutne zaskoczenie czytelnicze tego roku. W życiu nie spodziewałem się, że to może być aż tak piekielnie dobra książka. Narracja jest wręcz mistrzowska, już po kilku stronach uwierzyłem, że to pięciolatek do mnie przemawia, że obserwuję świat z jego perspektywy i dość szybko przejąłem część niezwykłych słówek z książki - jak na przykład „byłem przestradzielny!”. 

Książka ma to do siebie, że czyta się ją niezwykle lekko, ma charakter rozrywkowy, ale gdzieś między słowami autorka przemyca nam ważne wartości w życiu i ostrzega przed złem. Banał? Nie sądzę. Na pewno nie w przypadku tej książki. Kurcze, to w sumie chyba jedyna taka książka, którą miałem okazję czytać. Świetny pomysł, bardzo dobre rozwiązania fabularne, a najgorsze jest to, że wszystko jest absolutnie prawdopodobne. 

Opowieść o uwięzionej matce z dzieckiem, o miłości, której nie sposób opisać, o oddaniu, poświęceniu, i nadziei, która chyba nigdy nie umiera. O dobrym wychowaniu, o zadziwieniu i niezrozumieniu jakie wywołują  takie sytuacje w społeczeństwie. Chętnie wrócę do tej powieści, bo to jedna z niewielu książek, dla których zarwałem noc. Bo zwykle czytam dość wolno. Można by rzec, że obijam się czytelniczo. Gdy czytam, przeważnie odkładam książkę po godzinie, dwóch i robię masę innych rzeczy. „Pokój” nie chciał się zamknąć.


Gry:

Ostatnio mnie wzięło, żeby wrócić do starych, dobrych klasyków. Raz, bo wiele gier nie działa na moim starym kompie, a dwa, bardzo lubię do tych gier wracać i za każdym razem bawię się równie dobrze, o ile nie lepiej!

Max Payne 2

Tego tytułu nie muszę przedstawiać chyba żadnemu facetowi ;)
Gra legenda. Świetna strzelanka, fajna historia, graficznie w porządku (jasne, nie jest to nic ciekawego z perspektywy najnowszych tytułów, ale wiecie jak to jest. Pewne gry będą cudowne i za 20 lat, kiedy młodziaki widząc takiego Payne’a będą śmiać się do rozpuku nad słabością grafiki), muzyka dodaje fajnego klimatu do całego dość komiksowo przedstawionego świata. 

Jest to raczej klimat rodem z filmów Nolana, mroczna, ciężka, duszna. I tak to sobie właśnie wyobrażam, gdy myślę o ekranizacji. Wiem, że wyszła takowa. Ale ciągle mam opory, żeby to obejrzeć. Boję się, że film mi nie dorówna do wyobrażenia.

Podoba mi się też to, że można przez chwilę pograć Moną, oraz to, że twórcy zadbali o różnicę w ruchach zarówno Maxa, Mony jak i innych postaci. Bo inaczej reagują sprzątacze w zwarciu z nami a inaczej komandosi czy inni przeciwnicy. Jasne, wszyscy chcą nas ustrzelić, ale wiecie o co mi chodzi. No i ten magiczny „bullet time” ;) Uwielbiam z tego korzystać.


Hitman: Kontrakty

Kolejna gra, która ma tyle fanów, że w sumie wstyd tego nie znać. 3 część serii o płatnym zabójcy agencie 47.

Jedna z moich ulubionych gier wszech czasów. Zajebiste jest to, że każdą misje można przejść na kilka różnych sposobów.  
To od nas zależy, czy zrobimy totalną masakrę rodem z horrorów, czy załatwimy nasz cel po cichutku, pozorując niefortunny wypadek, czy samobójstwo. 

Nigdy mnie ten przyjemny łysol nie znudzi. Można w to grać, grać, grać....

2 komentarze:

Mike pisze...

Nigdy nie wybaczyłem twórcom tego, że w dwójce zmienili Maxowi twarz. ;)

Mandriell pisze...

No... A to, co zrobili z jego twarzą w 3 to już totalna masakra....

Prześlij komentarz