Dzisiejsza notka jest w sumie trochę zaległa, bo nosiłem się
z zamiarem napisania jej już dobre 2 tygodnie temu, ale ciągle było coś innego
do roboty. Dziś jestem tak rozleniwiony, że postanowiłem coś konstruktywnego zrobić.
Muzyka:
We Were Promised Jetpacks "These Four Walls":
Ta szkocka kapela, którą poznałem dzięki Sylwii moim zdaniem
naprawdę wymiata. Oczywiście ich debiutancka płyta („These Four Walls”) na
pierwsze przesłuchanie wydaje się na jedno kopyto i słabo zróżnicowana, jednak
co przesłuchanie zyskuje u mnie kolejne małe pluski. Dziś jest to zespół,
którego płytę mogę słuchać od deski do deski i sprawia mi to wielką przyjemność.
Zaletą tej grupy jest to, że można bez wstydu puścić ich na jakimś spotkaniu ze
znajomymi jako „coś przyjemnego w tle” jak i zasłuchać się w fajnych dźwiękach
na słuchawkach leżąc już w ciemnościach w łóżku.
Kolejną zaletą tej kapeli są
dość proste teksty, ale to absolutnie nie przeszkadza, a dodaje uroku. I nie
wiem, ale w takich utworach jak „this is my house, this is my home” przekaz jest
jasny, ale mi mocno działa na wyobraźnię i sam dorabiam sobie możliwe
rozwiązania fabularne. Zupełnie też nie wiem, co jest w piosence „A half built house”,
przecież to tylko wymienianie liczb, a podoba mi się cholernie i dosłownie -
relaksuje mnie to. Jest też oczywiście „quiet little voices” - najbardziej
znany kawałek zespołu. Doskonały utwór na pobudkę, czy leniwy poranek!
Cała
płyta jest świetna i mam nadzieję, że kolejnymi ten zespół przypieczętuje moją
sympatię do ich muzyki! Polecam!
Książka:
„Pokój” Emma Donoghue
Absolutne zaskoczenie czytelnicze tego roku. W życiu nie
spodziewałem się, że to może być aż tak piekielnie dobra książka. Narracja jest
wręcz mistrzowska, już po kilku stronach uwierzyłem, że to pięciolatek do mnie
przemawia, że obserwuję świat z jego perspektywy i dość szybko przejąłem część
niezwykłych słówek z książki - jak na przykład „byłem przestradzielny!”.
Książka ma to do siebie, że czyta się ją niezwykle lekko, ma charakter
rozrywkowy, ale gdzieś między słowami autorka przemyca nam ważne wartości w
życiu i ostrzega przed złem. Banał? Nie sądzę. Na pewno nie w przypadku tej
książki. Kurcze, to w sumie chyba jedyna taka książka, którą miałem okazję
czytać. Świetny pomysł, bardzo dobre rozwiązania fabularne, a najgorsze jest
to, że wszystko jest absolutnie prawdopodobne.
Opowieść o uwięzionej matce z
dzieckiem, o miłości, której nie sposób opisać, o oddaniu, poświęceniu, i
nadziei, która chyba nigdy nie umiera. O dobrym wychowaniu, o zadziwieniu i
niezrozumieniu jakie wywołują takie
sytuacje w społeczeństwie. Chętnie wrócę do tej powieści, bo to jedna z niewielu
książek, dla których zarwałem noc. Bo zwykle czytam dość wolno. Można by rzec,
że obijam się czytelniczo. Gdy czytam, przeważnie odkładam książkę po godzinie,
dwóch i robię masę innych rzeczy. „Pokój” nie chciał się zamknąć.
Gry:
Ostatnio mnie wzięło, żeby wrócić do starych, dobrych
klasyków. Raz, bo wiele gier nie działa na moim starym kompie, a dwa, bardzo
lubię do tych gier wracać i za każdym razem bawię się równie dobrze, o ile nie
lepiej!
Max Payne 2
Tego tytułu nie muszę przedstawiać chyba żadnemu facetowi ;)
Gra legenda. Świetna strzelanka, fajna historia, graficznie
w porządku (jasne, nie jest to nic ciekawego z perspektywy najnowszych tytułów,
ale wiecie jak to jest. Pewne gry będą cudowne i za 20 lat, kiedy młodziaki
widząc takiego Payne’a będą śmiać się do rozpuku nad słabością grafiki), muzyka
dodaje fajnego klimatu do całego dość komiksowo przedstawionego świata.
Jest to
raczej klimat rodem z filmów Nolana, mroczna, ciężka, duszna. I tak to sobie
właśnie wyobrażam, gdy myślę o ekranizacji. Wiem, że wyszła takowa. Ale ciągle
mam opory, żeby to obejrzeć. Boję się, że film mi nie dorówna do wyobrażenia.
Podoba mi się też to, że można przez chwilę pograć Moną,
oraz to, że twórcy zadbali o różnicę w ruchach zarówno Maxa, Mony jak i innych
postaci. Bo inaczej reagują sprzątacze w zwarciu z nami a inaczej komandosi czy
inni przeciwnicy. Jasne, wszyscy chcą nas ustrzelić, ale wiecie o co mi chodzi.
No i ten magiczny „bullet time” ;) Uwielbiam z tego korzystać.
Hitman: Kontrakty
Kolejna gra, która ma tyle fanów, że w sumie wstyd tego nie
znać. 3 część serii o płatnym zabójcy agencie 47.
Jedna z moich ulubionych gier wszech czasów. Zajebiste jest to, że każdą
misje można przejść na kilka różnych sposobów.
To od nas zależy, czy zrobimy totalną masakrę
rodem z horrorów, czy załatwimy nasz cel po cichutku, pozorując niefortunny
wypadek, czy samobójstwo.
Nigdy mnie ten przyjemny łysol nie znudzi. Można w to
grać, grać, grać....
2 komentarze:
Nigdy nie wybaczyłem twórcom tego, że w dwójce zmienili Maxowi twarz. ;)
No... A to, co zrobili z jego twarzą w 3 to już totalna masakra....
Prześlij komentarz