czwartek, 24 stycznia 2013 | By: Mandriell

KROK DO PRZODU (gościnna recenzja Sylwii)



Żona_22 to pseudonim, jaki zostaje nadany Alice Buckle przez Ośrodek Badań Netherfield. Wyraża ona bowiem zgodę, na wzięcie udziału w badaniu, które ma na celu analizę małżeństw w XXI wieku. Każda z badanych osób zostaje przypisana do „osobistego” asystenta, który odpowiedzialny jest za przeprowadzenie badania, głównie poprzez wysyłanie drogą mailową pytań, dotyczących różnych aspektów małżeństwa. Żonie_22 przypada w udziale Asystent_101.

Już po kilkunastu stronach powieści Melanie Gideon nikogo nie dziwi, że Alice, której życie będziemy poznawać od kuchni przez następne kilkaset stronic, chętnie przystała na eksperyment. Pani Buckle, matka dwójki dzieci, u których wciąż dopatruje się oznak czegoś, co społeczeństwo uzna za nienormalne, jest bowiem uzależniona od Internetu. Tego, pisanego wielką literą, oznaczającego całą sieć stworzoną nie tylko po to, aby dostarczać ludziom niezbędnych informacji w każdym momencie i miejscu, ale także po to, aby świat istniejący za oknem czynić bardziej ponurym, niedostępnym i nudnym. W taką właśnie pułapkę wirtualnego świata i jego możliwości wpada bowiem bohaterka powieści. Obawiam się jednak, że z całym swoim roztrzepaniem, swoimi dziwnymi lękami i dziecinną naiwnością, Alice zamiast nas rozbawiać i wzbudzać zrozumienie (co było chyba zamierzeniem autorki), irytuje i wywołuje na naszych twarzach pobłażliwy uśmiech. Bo zamiast udanej kopii Bridget Jones, tyle że w roli małżonki z dwójką dzieci, otrzymujemy marną podróbkę, która tylko czasami potrafi nas rozbawić.

Na całe szczęście powieść ratują ojciec i syn. Te dwie męskie postaci wzbudzają ogromną sympatię i momentami aż żal, że tacy mężczyźni marnują się w domu Alice. Nie mogę być jednak zbyt surowa. Alice nie można odmówić tego, że kocha swoje dzieci i gotowa jest zrobić dla nich wszystko. Choć...okazuje to w dziwaczny sposób. Córkę posądza o bulimię, syna natomiast o homoseksualizm. O jednym i drugim jest święcie przekonana, że istnieją w jej domu i za nic mają się tłumaczenia nawet samych zainteresowanych. Alice ma przecież swój własny świat, w którym ona jest zbiorem pytań, a komputer podłączony do sieci - najbardziej wiarygodną odpowiedzią. 

W tym zamkniętym świecie najważniejszy jest oczywiście Facebook. To z niego Żona_22 dowiaduje się, że jej przyjaciółka ma problem z córeczką, która nie chce sypiać w łóżeczku. To z niego dowiaduje się, że wypadałoby się spotkać z koleżanką. To z niego wreszcie, dowiaduje się o kłopotach w pracy swojego męża. Kłopoty te zaś wpływają poniekąd na flirt, w który przekształca się stopniowo wymiana pytań i odpowiedzi pomiędzy Żoną_22 a Asystentem_101. Jednak ten z pozoru niewinny flirt zaczyna niebezpiecznie pochłaniać Alice Buckle. Nagle odkrywa ona, że na świecie są inni mężczyźni poza jej mężem. Nagle to inny mężczyzna wzbudza w niej podniecenie, to inny mężczyzna rozumie ją lepiej i w końcu, to inny mężczyzna zamieszkuje w jej myślach. Powoli żona zaczyna obarczać swojego męża winą za utratę pracy i wyrzuca mu brak zaradności w szukaniu nowej. Wciąż powtarza, że teraz muszą oszczędzać i nie stać ich na to, na to i na to....Tak jakby te wyliczenia miały uświadomić Williamowi Buckle to, z czego na pewno sam zdał sobie sprawę: że w oczach żony (swoją drogą niedoszłej dramatopisarki) jest nieudacznikiem nie potrafiącym zapewnić bytu rodzinie. Boli, kiedy pomyśli się, że ten sam William wciąż walczy o Alice, która coraz bardziej zatraca się w wirtualnych ramionach Asystenta_101. 

Smutne jest to, jak ukazane zostają relacje międzyludzkie w tej kolejnej pozycji na liście „babskich czytadeł”. Zastanawia mnie jednakże, czy sama autorka pochwala taki stan rzeczy, czy wręcz przeciwnie - celowo podkreśla ważność wirtualnego świata i degradację życia „w realu”, aby uzmysłowić czytelnikowi, że taki stan rzeczy bynajmniej nie jest dobry. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Niekiedy ma się wrażenie, że autorka podśmiechuje się lekko z tych facebookowych natręctw swojej bohaterki, kiedy indziej jednak wydaje się, że mimo wszystko hołubi ona Internet i wystawia mu jak najlepsze świadectwo. Takie z czerwonym paskiem. Zadań. Mimo wszystko bardzo trafnie zostaje ukazane życie współczesnych ludzi. Z ich brakiem czasu na rozmowę w cztery oczy i marnowaniem czasu na wpisywanie w Google własnego nazwiska. Z ich manią dzielenia się na forum z setką (czasem niemal obcych sobie) ludzi informacjami, które - bądźmy szczerzy - mało kogo obchodzą. Że właśnie w tej chwili boli nas głowa, że wczoraj byliśmy na świetnej imprezie, że jutro pieczemy ciasto, a dzisiaj piecze nas gardło...Tak, smutny obraz e-społeczeństwa udał się Malenie Gideon całkiem nieźle. 

Powieść jest, jak można się słusznie domyślać, napisana lekko, nie nuży ale też nie wnosi w życie czytelnika nic nowego. Ot, niezobowiązująca lektura na jakiś ciemny, zimowy wieczór, kiedy za oknem pada śnieg, a my nie mamy siły na rozmyślania o moralności i sensie istnienia. Ludzie stworzeni przez Melanie Gideon nie są ani wyjątkowi, ani „bylejacy”. Gdzieś w powietrzu da się wyczuć, że zostali stworzeni na potrzeby powieści, a naprawdę dobrą historię da się poznać po tym, że została stworzona, aby móc umieścić w niej ludzi, którzy aż się pchają pomiędzy zdania snującej się opowieści.

„Żona_22” jest, co uważam za jej największy minus, na wskroś przewidywalna. Niemal od początku widzimy dokąd zmierza pisarka i jak zakończy się opowiadana przez nią historia. O ileż zyskałaby ta leciutka i niezbyt ambitna powieść, gdyby wprowadzić kilka urozmaiceń, których odbiorca nie byłby w stanie przewidzieć. O ileż lepiej zostałaby odebrana „Żona_22” gdyby, zamiast sprostać naszym przewidywaniom, odwróciła się od nich na pięcie i pognała w przeciwnym kierunku, którego nikt się nie spodziewał. Skłoniłoby to do pościgu za bohaterką i jej historią. Tymczasem, to fabuła i Alice Buckle gonią czytelnika, który niemal zawsze jest krok do przodu.

Książkę do recenzji udostępniło Wydawnictwo Otwarte.

0 komentarze:

Prześlij komentarz