piątek, 2 marca 2012 | By: Mandriell

Opowieść o złodzieju

A, co mi tam - będę taki nieskromny i dodam tu na bloga niedawno pisane przeze mnie opowiadanie.

Opowiadanie powstało wskutek konkursu na stronie LubimyCzytać .

Tak brzmiało pytanie:

Co takiego ryzykownego zrobił bohater? Co próbował ukraść? Jak to się stało, że został złapany?
 W krótkim tekście (max. 6000 znaków ze spacjami) opowiedzcie o historii złodzieja, która skończy się w więziennej celi.



Wspiął się na masywną gałąź. Czekał. Słońce chyliło się ku zachodowi, co zwiastowało ucztę. Nie jadł od dwóch dni. Bał się, ale instynkt podpowiadał mu, że musi to zrobić. Nie było innego wyjścia. Oparł głowę o konar. Wpatrywał się w majaczący w oddali obraz wioski, którą zamierzał zaatakować. Czekał.
Aman Bhargava kończył zaganiać kozy do zagrody. Ściemniało się. Najwyższy czas wrócić po ciężkim dniu pracy do domu. Jego pies robił ostatnią rundkę po pastwisku by sprowadzić pozostałe zwierzęta bezpiecznie do obejścia. Aman dopalił papierosa, i rzucił niedopałek na ziemię.
- Don! - zawołał - chodź do domu, piesku.
Słońce zniknęło za linią horyzontu a w jego miejsce pojawił się wielki, biały księżyc. Najwyższy czas, żeby się stąd ruszyć. Zeskoczył z gałęzi, i powoli, nie śpiesząc się ruszył w stronę oddalonej o kilka kilometrów wioski.
Nisha kończyła sprzątać po kolacji. Poczuła kopnięcie w mocno już zaokrąglonym brzuchu.
- Daj, ja dokończę - powiedział Aman.
- Dobrze, ja w takim razie ułożę do snu dzieci - odpowiedziała. - Tylko nie wychodź już na dymka. Jutro zapalisz. Uśmiechnęła się promiennie wiedząc, że mąż nie będzie mógł się temu oprzeć.
I jak zwykle miała rację. Kiedy odchodziła Aman nucił piosenkę z filmu ich młodości. Wtedy wydawało im się, że będą mogli mieć wszystko, jak tańczący w polu żółtych kwiatów zakochani z ich filmu. Życie pokazało, że tak nie będzie, ale narzekać nie mogła. Miała kochającego męża, który szanował ją i był dla niej dobry. Niewiele jej koleżanek mogło powiedzieć to samo. Do tego dwójka cudownych urwisów i trzecie w drodze. Co prawda zmartwiło ją, czy poradzą sobie finansowo przy trzecim dziecku, ale Aman utwierdzał ją, że dołoży do tego wszelkich starań. Nie było źle.
Ciemność była jego sprzymierzeńcem. Czuł, że już niebawem napełni swój żołądek. Wyraźnie widział średniej wielkości dom, niewielką szopę, szeroki plac, kilkanaście niedbale rozrzuconych gratów, drogę dojazdową i to, co interesowało go najbardziej - wysoki płot zbity z grubych pali i desek.
Aman i Nisha siedzieli wtuleni w siebie w malutkim salonie. Prowizoryczne półki, które Aman zrobił kilka lat temu uginały się od książek, ozdób i innych świecidełek. Lubili te momenty, kiedy wspólnie siedzieli w tym pokoiku, rozmawiali o życiu, dzieciach, i marzeniach. W rogu pokoju na starych czerwonych kocach leżał Don.
Nisha poszła do kuchni zaparzyć herbatę. Wróciła z ozdobnym imbryczkiem pełnym ziołowo-kwiatowego naparu. Popijali herbatę i przez dłuższą chwilę milczeli.
Czując, że zmęczenie zaczyna z nim wygrywać, Aman przeciągnął się i dopił spory łyk płynu.
- Jutro muszę jechać do tego łachudry, Raja. - podjął temat - Mam nadzieję, że uda mi się sprzedać wszystko i nie będzie robił problemów odnośnie rozmiaru worków, butelek, sposobu transportu lub czegoś innego
- Może tym razem nie będzie tak źle - odpowiedziała Nisha dolewając herbaty do obu kubków.
- Oby, bo już mam serdecznie dość tej zrzędy. Albo próbuje zaniżać ceny, albo tworzy nienormalne problemy.
Śpiący do tej pory Don przebudził się. Rozglądał się po pokoju, wytężając słuch.
- Pamiętaj, żebyś i Ty był dla niego miły, to wszystko pójdzie jak po maśle.
Pies wstał na równe nogi i zaczął warczeć.
- Nie cierpię być miłym dla kogoś, kto nie jest w stanie... Don! Cholera! - rzucił zły Aman - ucisz no się!
Ale pies nie słuchał. Podbiegł do drzwi wejściowych i drapał jak oszalały.
Aman zrozumiał, że coś jest nie tak. Szybko wziął ze schowka w przedpokoju podniszczoną strzelbę, dużą latarkę i wyszedł z domu.
Bez trudu wskoczył na płot. Poruszał się bezszelestnie. Zakradł się od boku do prowizorycznego zadaszenia, w którym spały niczego nieświadome kozy. Jednym susem doskoczył do jednej z nich. Złapał za gardło nim zdążyła wydać z siebie żałosny jęk. Pozostałe kozy zaczęły przeraźliwie beczeć, biegając przy tym z kąta w kąt. Pośpiesznie się wycofał, wskoczył na ogrodzenie trzymając w pysku martwą kozę. Przeskoczył na drugą stronę, i zaciągnął zwierze na bezpieczną odległość. Ponownie wskoczył na płot. Usłyszał głośne warczenie dobiegające z domu. Czym prędzej zeskoczył i zabił kolejną ofiarę. Jeśli chciał się spokojnie najeść potrzebował w sumie trzech. Nie było jednak czasu. Wycofał się z drugą kozą i zakradł się pod drzwi domostwa.
Aman niewiele widział w ciemności, zdążył jednak oświetlić wątłym światłem latarki zbliżający się pysk wielkiego lamparta. W następnej chwili leżał już na ziemi z zakrwawioną dłonią. Don doskoczył do lamparta z boku i odciągnął uwagę dzikiego kota od swojego pana. Aman niezdarnie się podniósł, dobył broni i wycelował. Pudło. Niestety, wystrzał nie spłoszył nawet wielkiej bestii. Gdy nagle przypomniał sobie, że posiada środki usypiające od jakiejś organizacji do spraw dzikich zwierząt na taki wypadek. Zostawił walczące zwierzęta na podwórzu i pobiegł do domu. Odnalazł w skrzyni nieduży karabinek i pięć naboi ze środkiem usypiającym.
Pies wytrącił go z równowagi i zyskał dzięki temu kilka sekund przewagi. Wiedział jednak, że jego zwycięstwo jest przesądzone. Odskoczył na bok, obszedł kilka kroków po czym zaatakował z całą siłą, wbijając kły w szyję psa. Zacisnął szczęki i mocno szarpnął. Pies wydał z siebie głośny jęk. Coraz słabiej się szamotał. Gdy rozluźnił uścisk poczuł solidne ukłucie, wydał z siebie głośny skowyt, próbował doskoczyć do napastnika, jednak poczuł się zbyt słaby. Podbiegł kilka kroków, po czym padł, głęboko zasypiając.
Obudził się w nieznanym sobie miejscu. Poczuł chłód kamienia, na którym leżał. Ta jaskinia była dziwna. Niepodobna do tych, które znał. Powoli wychylił się i zobaczył całe mnóstwo dwunogów. Spłoszony schował się w jaskini. Po chwili ciekawość i głód zwyciężyły. Może mieli jedzenie. Powoli, ostrożnie wyszedł ze swojej groty. Zobaczył sporo interesujących gałęzi, jakieś krzaki. Poczuł zapach mięsa. Podszedł na dziwne wzniesienie, na którym znajdował się spory kawał mięsa oraz wgłębienie z wodą. Zdziwił się tylko, że jego teren otoczony jest dziwną siatką.

4 komentarze:

Mila Blaszta pisze...

I co, wygrałeś coś?

Emma pisze...

Aman.. Don.. xD po prostu wpisz SRK :P

Mandriell pisze...

Ano xD

Nawiązań do Bolly oraz do SRK było całkiem sporo :D

Mandriell pisze...

A co do wygranej - czy to ważne? ;)

Prześlij komentarz